Boże Narodzenie obchodzimy, ale religią dzieci nie męczymy
Kościół katolicki w Polsce przeżywa trudne chwile, a spadek liczby uczniów uczęszczających na lekcje religii to tylko wierzchołek góry lodowej. W diecezjach takich jak warszawska czy gdańska coraz więcej dzieci omija katechezę szerokim łukiem. Powód? Zarówno wierzący, jak i niewierzący widzą, że nie ma sensu męczyć dzieci zajęciami o niskim poziomie, prowadzonymi przez kadry, które w większości są bliżej emerytury niż jakiegokolwiek kontaktu z rzeczywistością młodego pokolenia.
Statystyki nie kłamią: w ciągu ostatnich pięciu lat aż 10% uczniów w całej Polsce zrezygnowało z lekcji religii. W diecezji gdańskiej ten odsetek wynosi już 33%, w warszawskiej – 42%. A co robi Kościół? Obraża się i wysuwa kuriozalne roszczenia, jakby to miało zatrzymać rosnącą falę obojętności wobec jego nauk.
Ciekawostka: zamiast przyznać, że młodsze pokolenia odrzucają religię jako punkt odniesienia, Kościół woli używać takich słów jak „dyskryminacja”, by usprawiedliwić chaos, który sam stworzył. Lekcje religii w środku dnia i „okienka” dla dzieci, które nie chcą brać udziału w katechezie, to narzędzie presji, a nie edukacji.
Juliusz Okuniewski ze Świeckiej Szkoły Pomorze trafnie zauważył, że kolejne roczniki uczniów biorą przykład z tych, którzy już odeszli. To efekt odwagi i świadomości, że katecheza to relikt przeszłości. Nawet „letni katolicy” wypisują dzieci, uznając, że religia nie wnosi nic wartościowego.
Antyklerykalny apel: zamiast obrażać się na rzeczywistość, Kościół powinien zrozumieć, że jego czas jako instytucji dominującej w systemie edukacyjnym dobiega końca. Młode pokolenia wybierają świecką szkołę, wolność od presji i odrzucają światopogląd narzucany siłą.
To tylko kwestia czasu, aż katecheza w szkołach stanie się wspomnieniem, a zamiast kolejnych lekcji religii dzieci będą miały czas na rzeczywistą edukację. I to jest prawdziwy powód do radości z perspektywy ateistycznej.
źródło: Wyborcza.pl